wtorek, 25 sierpnia 2015

Wstep

Podmuch lodowatego wiatru sprawił, ze na mojej skórze pojawiły się malutkie wybrzuszenia nazywane gęsią skorka. Na zegarze wybiła godzina dziesiąta. Serce zaczęło mi walić z rosnącego podniecenia. Popchnęłam duże szklane drzwi do Memorize, brytyjskiej firmy zajmującej się ludzką pamięcią.
Sekretarka natychmiast spojrzała na mnie i niedbale wskazała mi schody. Tak. Pan Schmitt na mnie czekał. Czarny glock obijał się o moje udo przy każdym kroku, a onyksowy sztylet schowany w bucie utrudniał mi chodzenie. Może tak drobny pistolet nie był dla mnie satysfakcjonujący, ale myśl o przyjemności, która zaraz miałam odczuć wynagradzała mi wszelkie niedogodności. Przechodząc obok lustra na drugim piętrze zauważyłam, że czarny skórzany strój idealnie podkreślał moją figurę.  I dzisiaj tak powinno być. Nie miałam czasu na jakiekolwiek błędy chociażby te w wyglądzie. 
Długie ciemnoczerwone włosy upięłam w ciasny kok. Nie mogły mi przecież przeszkadzać. Siódme piętro. Drzwi do gabinetu Schmitta były dokładnie takie same jak on - brzydkie i nieprzyjemne. Pchnęłam je z zadowoleniem. Od razu powitał mnie czyjś cierpki głos, wyjaśniający przez telefon najprawdopodobniej cel swojej wizyty w Polsce. Szybko przyporządkowałam go siedzącemu w fotelu na przeciw mnie mężczyźnie. Mówił łamaną polszczyzną, co oznaczało, że nie mógł być tu długo. Jaskrawe niebieskie włosy ułożone w punkowego irokeza, a także nałożone okulary przeciwsłoneczne wcale nie pasowały do czarnego garnituru jaki miał na sobie. 
Kiedy mnie zobaczył wcisnął sie w fotel. Jego lewa ręka zaczęła kierować się ku telefonowi. Moja natomiast sięgnęła po schowany w bucie prezent. Schmitt krzyknął i spróbował wyciągnąć wbity w dłoń onyksowy sztylet. Moja szybkość go poraziła. Nie spodziewał się, że to dopiero początek. Wściekły darł się licząc na to, że ktoś go uratuje. Myślał że mu na to pozwolę...Nim zdążył mrugnąć pojawiłam się po drugiej stronie biurka wpychając mu zgniecioną szmatkę do ust. Schmitt zaczął sie ksztusić. Jego oczy się zaszkliły co bardzo mnie nakręciło. Czerpałam przyjemność ze strachu innych ludzi. To dawało mi siłę do życia. Wyjęłam nóż z jego ręki i wepchnęłam mu w pierś. Z jego ust wydobył się przytłumiony przez szmatkę krzyk. Dotarło do mnie, ze Schmitt nie pracował w tym budynku sam i prędzej czy później ktoś odkryję prawdziwy powód mojej wizyty. Uwolniłam go od szmatki. Gwałtownie łapał powietrze.
- Gdzie dane - spytałam spokojnym i opanowanym głosem, tak niepasującym do sytuacji
- Nigdy ich nie znajdziesz - warknął i uśmiechnął się ironicznie.
Błąd. Złapałam w swoją drobną dłoń jego głowę. Natychmiast znalazłam się w jego głowie. Przed moimi oczami przelatywała setka tysięcy, jeśli nie milionów wspomnień. Szybko odszukałam właściwe i wyrwałam je boleśnie z jego głowy. Schmitt krzyknął.
- Adamie Schmitt. Za swoje liczne przestępstwa i oszustwa, zostajesz skazany na śmierć.
- Spłoniesz w piekle przeklęta errorystko - Wysapał pełnym nienawiści głosem
- Czekaj na mnie - powiedziałam beznamiętnie i przekręciłam wbity w jego serce onyksowy sztylet. Niemal natychmiast zmienił się w obłok szarego dymu. Odwróciłam się aby wyjść jednak to co zobaczyłam lekko mnie zaskoczyło. Przede mną stała sekretarka. Krótką spódniczka zmoczona była przez herbatę. A przynajmniej na to wskazywała potłuczona filiżanka leżącą u jej stop.
Jak mogłam nie usłyszeć jak wchodzi? Czyżby grzebanie we wspomnieniach Schmitta tak bardzo mnie pochłonęło?
- Wzywam policje! - Krzyknęła
Wytarłam ostrze o spodnie i schowałam sztylet z powrotem do buta. Nie mogłam sobie pozwolić na straty w cywilach. To była wojna miedzy Errorystami a Nydami. Poza tym onyksowa broń została zaprojektowana specjalnie tak, abyśmy nie mogli używać jej na zwyczajnych ludziach. Rozpadała sie w kontakcie ze skórą. Jednak na to aby policja mnie złapała również nie mogłam sobie pozwolić. Zasalutowałam jej po żołniersku i rzuciłam się na okno. Z pozoru mocna szyba obejmującą cala ścianę prawie w całości szklanego budynku zbiła się pod moim ciężarem w drobny pył. Czułam jak wbija mi się w dłonie, jak podrażnia mój nos przy każdym wdechu. Czułam jak kawałki szkła z trudem przebijają moją skórę, jak na moich rękach tworzą się malutkie ranki z których sączy się krew.
Czułam to ale nie czułam bólu.
Nie czułam go nigdy i nigdy nie miałam poczuć go w przyszłości.
Bo i ja byłam kimś innym.
Bo i ja byłam Nydą.

Kwiecień niebezpiecznie zbliżał się ku końcowi. Dotychczas szare, ciche i nieprzyjemne ulice zamieniły się w siedlisko dziwacznych kwiatów, wśród których królowały bratki we wszystkich możliwych kolorach. Mimo wszystko odwracały uwagę od tego co działo się wokół. Wojna tocząca się pomiędzy Errorystami a Nydami, agresywnymi hybrydami ludzi i ideologii nowej nadziei od jakiegoś czasu spędzała sen z powiek każdemu, kto był w stanie bać się o życie. Bo faktycznie, Nydy były powodem do obawy, i to nawet dużym.
Genetycznie zmodyfikowane jednostki ludzkie, siłą i intelektem przewyższające wszystko, co znane było ludzkości, postawiły na nogi cale wojsko. Dotychczas służyło ono raczej symbolicznym uroczystościom, gdyż po podpisaniu Paktu Trzech nie było już wojen, w których byłoby potrzebne. Przecież to Nydy miały stanąć ma straży pokoju i pilnować, aby nikt nie zrobił nic co mogłoby ten spokój zakłócić, tak jak to się stało przed wybuchem III Wojny Światowej.
Jednak wszystko wymknęło się spod kontroli. No proszę, któż by przypuszczał, że mutowanie ludzkiego DNA może pójść nie tak jak tego chcieli?
Na imię mi Vittoria Caselli. Pochodzę z Włoch, a w Polsce znalazłam się przypadkiem.
Jestem jedną z pierwszych osób, do których dobrali się żądni sławy naukowcy. W końcu miałam raka, więc i tak bym umarła. Byłam idealnym królikiem doświadczalnym, tak jak i tysiące innych chłopców, dziewcząt i małych bezbronnych dzieci. Zyskaliśmy drugie życie... ale za to jakie?Jesteśmy kreaturami pozbawionymi jakichkolwiek uczuć. Robotami nie czującymi bólu, zawodu, szczęścia. Jest tylko to puste poczucie zadowolenia, gdy sprawiamy, że ktoś cierpi.
Większość Nyd skorzystała z okazji i uciekła podczas jednego z nieudanych eksperymentów zakończonym głośnym "bum". Reszta została oficjalnie uznana za nieudany projekt i brutalnie zabita. Skoro staliśmy się nieposłuszni i uciekliśmy to nie byliśmy już wartościowi dla rządu. I postanowiono nas zlikwidować. Nydy wtopiły się w środowisko ludzkie i powoli niszczą je od środka. Powoli rządy stały się bezsilne. Potęga Nyd przekroczyły wszelkie wyobrażenia. To one stały się władcami świata. Zajmują najwyższe stanowiska a zwykli ludzie traktowani są jak bezwartościowe śmiecie. Są zabijani, torturowani i kontrolowani. Żyją w najgorszych warunkach.
A ja? Ja jestem errorystką czyli sprzeciwiającą się temu buntowniczką. Potrafię wchodzić do czyjegoś umysłu i manipulować wspomnieniami. Pomagam, tropiąc i zabijając najgorsze z Nyd, pragnące zemsty na nieświadomym ludzkim gatunku, do którego same niegdyś należały. Jest nas niewielu, zaledwie garstka ale dajemy radę. Z naszym darem możemy wszystko.
I właściwie to moja jedyna rola. Chodzę po świecie i zabijam tych złych.

___________________________________________________________________________
Koniec wstępu.
Komentarze (również te niepochlebne) mile widziane.
Te dotyczące interpunkcji także. Mam z tym problem, także więc wytykanie mi wszelkich błędów jest naprawdę bardzo mile widziane :)

9 komentarzy:

  1. Hej. Bardzo fajny pomysł na napisanie książki. Jednak jakoś tak chaotycznie mi sie czyta.
    Uważam ze powinnaś S zczegolowiej opisać jak ta kobieta napada na tego mężczyznę. Tak zobrazować to, bo ciężko mi sobie wyobrazić ze raz ciach i wyciąga nóż i bach! Oraz dlaczego pozwoliła by ta sekretarka ja zapamietala. Mam nadzieję ze nie obrazaszsię za szczerość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie tam. Konstruktywna krytyka jest dla mnie bardzo budująca. Dzięki niej wiem co robię źle i mogę poprawiać swoje błędy. Dziękuje Ci za komentarz i na pewno w następnym poście postaram się poprawić :)

      Usuń
  2. ZARĄBISTE~!!!!! Nie mam problemów z wyobrażeniem sobie sceny walki, ale musiałam sobie kilka szczególików dopowiedzieć ;) Pomysł świetny, ale z czymś mi się skojarzył - nie pamiętam dokładnie z czym. Też nie rozumiem tego, że dała się zapamiętać sekretarce zamiast ją czymś pieprznąć, np, i ogłuszyć ;)
    CZEKAM NA WIĘCEJ!
    Ps: dowiedziałam się z zszywki ;P
    Pozdrawiam Nową Autorkę ♥
    Mam nadzieję, że osiągniesz sukces i może książka ujrzy w przyszłości światło dzienne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz genialny login :D
      Bardzo dziękuje. Uchylę rąbka tajemnicy i przyznam, że zostawienie sekretarki było celowe i będzie to miało swój efekt motyla.
      Tak jak napisałam troszkę wyżej w następnym poście na pewno poprawię opisy, bo faktycznie scena walki jest napisana dosyć chaotycznie.

      Usuń
    2. Dziękuję ;P
      Też myślę nad własną powieścią, tylko, że jak coś wymyślę, okazuje się, że już to gdzieś jest ;P W jaki sposób wpadłaś na ten pomysł? :D

      Usuń
    3. Łatwo mi wymyślić coś, ale mam taki sam problem jak Ty - to już zawsze gdzieś jest. Więc po prostu zlepiłam ze sobą trzy pomysły i wyszło coś co niby jest do czegoś podobne ale jak się chce porównać to okazuje się, że jest ciężko stwierdzić do czego :) A przynajmniej tak twierdzą ludzie, którym opowiadam o swoim pomyśle. Jak już zaczniesz coś pisać i będziesz chciała założyć bloga to podrzuć mi tutaj albo na zszywce (pod pierwszą lepszą zszywką - będę wiedzieć o co chodzi) link do niego. Bardzo chętnie poczytam :3

      Usuń
    4. Dzięki :v
      Świetny pomysł z tym zlepieniem kilku historii... Bardzo Tobie dziękuję :D biorę się do pracy ze zlepianiem :3

      Usuń
    5. Trzymam Cię za słowo. Teraz musisz napisać bo będzie mi przykro :D

      Usuń
  3. Napiszę, napiszę :D tylko muszę chociaż prolog skończyć "na brudno", to gdzieś "na czysto" wstawię :P

    OdpowiedzUsuń